Cześć kochane! ♥ Jak zapewne widzicie, ostatni czas nie obfitował w ilość nowych wpisów czy choćby regularnego dodawania zdjęć na instagramie. Wpisy pojawiają się u mnie raz w tygodniu, a niektóre komentarze wciąż nie mają odpowiedzi. Dziś chciałam dodać zupełnie inny wpis, z moimi planami (zarówno tymi prywatnymi jak i kosmetycznymi), a także wyjaśnię powód mojej nieobecności. Poza tym pokażę Wam słodkości w formie kosmetyków, które ostatnio dostałam. Zapraszam :)
Wyjaśnię od tego dlaczego mnie ostatnio nie ma - nie chodzi o to, że nie lubię pisać, ale czasem nadchodzi taki czas, gdy nie mam motywacji, czasu i po przyjściu do domu jedyne na co mam ochotę to pójść się wykąpać i położyć się do łóżka. Zwyczajnie nie chcę pisać na siłę i już kilka razy powtarzałam, że nie będę pisała na siłę tylko po to, by nowy wpis pojawił się na blogu. Ostatnio przechodziłam czas "resetu", odpoczynku i powoli wracam do bloga. Ot cała historia :)
Jakiś czas temu pokazywałam Wam na instagramie, że dostałam paczuszkę z produktami od Oladi.pl z racji propozycji bycia ich ambasadorką. W paczuszce znalazło się kilka kosmetyków, które zainspirowały mnie do przelania myśli na tekst na temat kilku czynności, które aktualnie, regularnie wykonuję.
Odkąd zaczęłam studia, tak jak pisałam powyżej, jedyne o czym myślę po przyjściu do domu to szybka kąpiel i leżenie w łóżku. Spędzam ogrom czasu w pociągu, komunikacji miejskiej no i na zajęciach oczywiście, więc moim planem było relaksowanie się - ale tak na 100 %. Od jakiegoś czasu, w jednym dniu tygodnia robię sobie istne spa - kąpiel z solą, maseczka, peeling, abym mogła zwyczajnie zebrać myśli i odrzucić stresujące sytuacje na bok.
Czekoladowa sól do kąpieli od Naturalne Aromaty to genialny wynalazek! Gdyby tylko miała bardziej intensywny, czekoladowy zapach, byłaby moją ulubioną. Uwielbiam takie gruboziarniste sole, które troszkę kują w skórę po wejściu do wanny. W składzie widnieje jedynie sól i substancja zapachowa, ale o olejkach nie ma słowa.. A, i po pierwszej kąpieli z solą byłam bardzo zdziwiona, że z różowo-rudej kolorystyki rozpuściła się i pozostawiła po sobie ciemną, brązową wodę, ale na szczęście nie miałam problemów z domyciem wanny. No cóż, czego się nie robi dla relaksu? Zawsze mogło być gorzej - nie próbujcie kąpieli z suszonymi płatkami róż, serio.. :D
Poza tym, przed kąpielą staram się szczotkować ciało - na zdjęciu zwykła szczotka z wypustkami do masażu z Rossmanna. Uwielbiam efekt gładkiej, miękkiej skóry po jej zastosowaniu i staram się szczotkować codziennie przed kąpielą, choć różnie to wychodzi, gdy jestem padnięta. Ale potwierdzone jest to, że takie drapanie poprawia ukrwienie i przepływ limfy, a z bardziej widocznych, zewnętrznych efektów dostrzegalne jest wygładzenie skóry, (bo szczotkowanie to również rodzaj peelingu - brushing) i dodanie energii.
Cała paczuszka wyglądała tak jak powyżej. Żelu czekoladowego marki Lavea używam cały czas i uwielbiam jego konsystencję - nie jest to forma kremowa, jak napisano na opakowaniu, ale to galaretka! Oprócz tego pięknie pachnie, jednak w kwestii działania jest bardzo przeciętny - nie podrażnił mnie, nie wysuszył, ale nie posiadał właściwości nawilżających, a w jego składzie widnieje SLS. Taki zwyklaczek, nic specjalnego.
Mydełko czekoladowe również marki Lavea o kształcie babeczki zostało przeze mnie nie ruszone - nie używam mydeł w kostce, ale pachnie słodko, czekoladowo i wygląda pięknie jako dekoracja, bo ma zatopione drobinki złotego brokatu! U mnie ma funkcje jedynie dekoracyjną :)
Masło kakaowe to moje odkrycie - wcześniej nie miałam okazji używać tego masła i wiem, że kupię duże opakowanie - genialnie natłuszcza i pachnie kakaem, o mamuniu! ♥ Spisuje się idealnie w walce z suchością łokci, kolan, a w moim przypadku, przesuszonej skóry na łydkach.
Wraz z nadejściem chłodnych wieczorów wyjęłam moje woski - w zapasach mam jeszcze nieużywane "Black Coconut" i "Strawberry Buttercream", ale i kilka połówek. Powracam do wosków dopiero jesienią/zimą, gdyż nie lubię odpalania świeczek latem, bo mam wrażenie, że w pokoju robi się duszno, a takie zapachy mnie przytłaczają. W paczuszce dostałam też olejek zapachowy od Naturalne Aromaty w wersji truflowej i to zupełnie nie mój zapach.. Niestety. Pozostanę przy wosku "Mango Peach Salsa", który wykańczam i uwielbiam tę słodką, ale jednak delikatniejszą woń.
Spytałam Was dziś, na instastory, czy chciałybyście przeczytać wpis na temat zużytych produktów, a więc projekt denko, bo zebrałam kilka produktów, których Wam tutaj nie pokazałam, a jeszcze nigdy nie zrealizowałam takiego postu na moim blogu. Co o tym myślicie? :)
Macie swoje plany pielęgnacyjne?
Lubicie relaksacyjne kąpiele?
A może wypowiecie się na temat szczotkowania ciała?
Buziaki, Aga ♥
Zapraszam do dyskusji: