Szybki wpis na całkiem świeży temat - paletek magnetycznych firmy Kobo! Dostępne są w dwóch wersjach: matowej i nude. Nude ma wykończenie delikatnie satynowe, a matt jest po prostu matowy. Paletki są obecnie w promocji w Naturze (promocja -40 % do 26.03) i kosztują 18 złotych, więc jeśli jesteście zainteresowane niedrogimi cieniami, ale mocno napigmentowanymi to zapraszam do obejrzenia ich kolorystyki. :)

Paletę Nude kupiłam kilka dni temu, przed otrzymaniem paczki z Natury (w której znajdowała się matt). Cienie Kobo mają fajną pigmentację, dobrze się rozcierają, choć trochę pylą, szczególnie te całkowicie matowe, które są "kredowe". Poszczególne cienie w zestawie niestety nie mają nazw, więc nie wiadomo, czy są sprzedawane solo, a nie w zestawie. Świetną opcją jest to, że cienie możemy wymienić, wyjąć i stworzyć swoją paletę - paleta jest magnetyczna, więc kupujemy produkt 2 w 1 i gdyby cienie nam kompletnie nie pasowały, to możemy wymienić je np. na okrągłe z Inglota - wydaje mi się, że są tej samej wielkości. Najmniej napigmentowanym cieniem jest ten najjaśniejszy, który niestety zanika po roztarciu i nie jest zbyt widoczny. Trzeci cień jest najmniej satynowy i wygląda na delikatny mat. To, co jest specyficzne w tym cieniu to to, że ma widoczne, pojedyncze srebrne drobinki brokatowe - nie jest to typowa tafla blasku, która występuje w reszcie cieni.

Paletą cieni matowych nie miałam jeszcze okazji wykonać makijażu, ale pigmentacja jest na prawdę dobra! Brąz, delikatny fiolet i czerń na prawdę dają radę! Jasny, żółtawy cień jest najsłabiej napigmentowany, a kolejny, cielisty odcień wygląda na prawdę naturalnie. Tak jak pisałam już przy "nude", cienie matowe bardziej się pylą i są troszkę suche, ale nie tracą koloru przy rozcieraniu.

Znacie te paletki? Lubicie cienie Kobo? 

Życzę Wam już dziś wesołych, rodzinnych Świąt kochane, 

bo nie wiem czy zobaczymy się na blogu jeszcze przed świętami! Buziaki!♥