Marzec minął mi tak szybko, że nawet nie zauważyłam jego obecności. Nie w każdym miesiącu mam do pokazania Wam coś ciekawego, co stało się codziennym gościem na mojej twarzy, jednak w marcu powróciłam i odkryłam na nowo produkty, które w mojej toaletce znajdują się od kilku miesięcy. Oprócz makijażu znalazło się dwóch pielęgnacyjnych ulubieńców. Jeśli chcecie dowiedzieć się czegoś więcej na temat powyższych produktów to zapraszam do dalszej lektury.
Oillan Active, bioaktywny balsam kojąco-ochronny
Powoli wykańczam swoje mazidła do ciała i w swoich zbiorach znalazłam powyższy balsam. Z tą marką nie miałam dotychczas żadnego kontaktu, ale stwierdziłam, że chcę wypróbować coś nowego. Po zerknięciu na skład byłam mile zaskoczona - w jego składzie brak parafiny, silikonów, parabenów, barwników. Skład opiera się na glicerynie, maśle shea, trójglicerydach. Ogólnie to balsam naszprycowany emolientami. Balsam świetnie nawilża i wygładza skórę, przyjemnie ją zmiękcza. Po zastosowaniu go wieczorem, nawilżenie utrzymuje się do samego rana, więc w przypadku mojej bardzo suchej skóry na ciele, to niemały wyczyn. Jedynym zastrzeżeniem jest to, iż ciężko się rozprowadza, tzn. po aplikacji i rozsmarowaniu tworzy się biały film, przez który aplikacja się wydłuża. Zapach nie jest zbyt przyjemny - typowo kremowy, ale do przeżycia. W kwestii działania polecam właśnie ten balsam kojąco ochronny z Oillan :)
BioOleo Med, olej jojoba
Kolejna marka z którą nie miałam za wiele wspólnego - poznałam ją na spotkaniu w Częstochowie. Po zdenkowaniu olejku BeautyOil postanowiłam wypróbować czegoś innego - padło na olej jojoba. Olej zawarty w opakowaniu z roll-on'em to świetny sposób na szybką aplikację. Akurat moja końcówka składa się z jednej, metalowej kuleczki, jednak dostępna jest też wersja z trzema wypustkami. Po przetrzymywaniu go w lodówce, użycie tego oleju z zimną kulką daje genialne uczucie ukojenia. Samo działanie oleju świetnie wpływa na moją skórę - nawilża, wygładza, poza tym szybko się wchłania. Ogromny plus dla BioOleo za 100 % zawartość oleju oraz przekazywanie 1 % dochodu ze sprzedaży na ochronę słoni w Afryce, jednak sama nie zdecyduję się już na taką wersję ze względu na cenę - 59 zł/15 ml.
Inglot, Liquid Eyeliner, 27
Konturówka po powiek w odcieniu iskrzącego srebra z mikrodrobinkami wpadła do moich ulubieńców. Nie jestem wielką fanką błyszczących kresek, szczególnie tych delikatnie transparentnych, więc tego produktu używam głównie do rozświetlenia wewnętrznego kącika i na środek powieki. To nie jest eyeliner z pełnym kryciem, więc najlepiej wygląda rozklepany - wtedy pięknie odbija światło. Srebrny eyeliner będzie wyglądał równie dobrze wykorzystany przy podwójnej kresce jako kontrast do czerni.
Bell, Hypoallergenic, Modelling Rouge, 01
Nie wierzę, że w moim zestawieniu pojawił się róż.. Dopiero niedawno zaczęłam używać tego produktu w makijażu, a moim codziennym rytuałem w modelowaniu twarzy był jedynie bronzer i rozświetlacz. Róż w neutralnym, lekko przybrudzonym odcieniu będzie pasował do wielu karnacji. Plusem jest średnia pigmentacja - przy jego użyciu nie da się zrobić plam. Dobra dostępność i niska cena to również atuty - uważam, że to akurat tego typu produkt na który nie warto wydawać większych sum. Jeśli szukacie neutralnego odcienia różu i nie chcecie wydawać zbyt wiele to koniecznie sprawdźcie odcień 01 z Bell.
Wibo, Nude Lips, 2 + błyszczyk Mally, Sweet Plum
Polubiłam się z brązem na ustach odkąd posiadam kredkę Wibo - właśnie kupiłam drugą, gdyż pierwsza jest mocno zużyta. Kredka jest miękka, gładko się rozprowadza i ma niespotykany odcień, przynajmniej wśród drogeryjnych konturówek do ust. Na zdjęciu wygląda na ciemniejszą, jednak w rzeczywistości wygląda tak jak na moich ustach, po prawej stronie. Błyszczyk w odcieniu Sweet Plum idealnie do niej pasuje, gdyż ich odcienie właściwie się nie różnią. Produkt marki Mally ma przyjemny słodki, zapach i nie lepi się aż tak mocno, jednak delikatnie można to wyczuć. Poza tym nie jest zakończony standardowym, ściętym aplikatorem, a mini pędzelkiem. Nie przepadam za błyszczykami, jednak to drugi ulubiony błyszczyk jaki posiadam.
BioOleo Med, olej jojoba
Kolejna marka z którą nie miałam za wiele wspólnego - poznałam ją na spotkaniu w Częstochowie. Po zdenkowaniu olejku BeautyOil postanowiłam wypróbować czegoś innego - padło na olej jojoba. Olej zawarty w opakowaniu z roll-on'em to świetny sposób na szybką aplikację. Akurat moja końcówka składa się z jednej, metalowej kuleczki, jednak dostępna jest też wersja z trzema wypustkami. Po przetrzymywaniu go w lodówce, użycie tego oleju z zimną kulką daje genialne uczucie ukojenia. Samo działanie oleju świetnie wpływa na moją skórę - nawilża, wygładza, poza tym szybko się wchłania. Ogromny plus dla BioOleo za 100 % zawartość oleju oraz przekazywanie 1 % dochodu ze sprzedaży na ochronę słoni w Afryce, jednak sama nie zdecyduję się już na taką wersję ze względu na cenę - 59 zł/15 ml.
Wraz z olejem jojoba używam żelu aloesowego - nie używam żadnego serum i ta mieszanka w zupełności mi wystarczy - odsyłam Cię do wpisu na temat żelu aloesowego. Może zainteresuje Cię również olejek marki Beauty Oil? To przyjemna mieszanka kilku olei z dodatkiem witaminy E, która świetnie sprawdza się do oczyszczania skóry metodą ocm jak i do nakładania solo.
Inglot, Liquid Eyeliner, 27
Konturówka po powiek w odcieniu iskrzącego srebra z mikrodrobinkami wpadła do moich ulubieńców. Nie jestem wielką fanką błyszczących kresek, szczególnie tych delikatnie transparentnych, więc tego produktu używam głównie do rozświetlenia wewnętrznego kącika i na środek powieki. To nie jest eyeliner z pełnym kryciem, więc najlepiej wygląda rozklepany - wtedy pięknie odbija światło. Srebrny eyeliner będzie wyglądał równie dobrze wykorzystany przy podwójnej kresce jako kontrast do czerni.
Bell, Hypoallergenic, Modelling Rouge, 01
Nie wierzę, że w moim zestawieniu pojawił się róż.. Dopiero niedawno zaczęłam używać tego produktu w makijażu, a moim codziennym rytuałem w modelowaniu twarzy był jedynie bronzer i rozświetlacz. Róż w neutralnym, lekko przybrudzonym odcieniu będzie pasował do wielu karnacji. Plusem jest średnia pigmentacja - przy jego użyciu nie da się zrobić plam. Dobra dostępność i niska cena to również atuty - uważam, że to akurat tego typu produkt na który nie warto wydawać większych sum. Jeśli szukacie neutralnego odcienia różu i nie chcecie wydawać zbyt wiele to koniecznie sprawdźcie odcień 01 z Bell.
Wibo, Nude Lips, 2 + błyszczyk Mally, Sweet Plum
Polubiłam się z brązem na ustach odkąd posiadam kredkę Wibo - właśnie kupiłam drugą, gdyż pierwsza jest mocno zużyta. Kredka jest miękka, gładko się rozprowadza i ma niespotykany odcień, przynajmniej wśród drogeryjnych konturówek do ust. Na zdjęciu wygląda na ciemniejszą, jednak w rzeczywistości wygląda tak jak na moich ustach, po prawej stronie. Błyszczyk w odcieniu Sweet Plum idealnie do niej pasuje, gdyż ich odcienie właściwie się nie różnią. Produkt marki Mally ma przyjemny słodki, zapach i nie lepi się aż tak mocno, jednak delikatnie można to wyczuć. Poza tym nie jest zakończony standardowym, ściętym aplikatorem, a mini pędzelkiem. Nie przepadam za błyszczykami, jednak to drugi ulubiony błyszczyk jaki posiadam.
Pierwszym, ulubionym błyszczykiem o którym pisałam powyżej jest Bell, Glam Wear Nude w odcieniu 05 - kosztuje niewiele ponad 10 zł i może Cię zainteresować jeśli lubisz transparentne odcienie.
Pochwalcie się swoimi ulubieńcami!
Co odkryłyście lub do czego powróciłyście w ostatnim miesiącu :)
Na komentarze odpowiem do końca tygodnia - nadrobię też zaległości ♥
Pochwalcie się swoimi ulubieńcami!
Co odkryłyście lub do czego powróciłyście w ostatnim miesiącu :)
Na komentarze odpowiem do końca tygodnia - nadrobię też zaległości ♥
Buziaki, Aga!
Zapraszam do dyskusji: