Dziś mam Wam do pokazania świetny produkt łączący działanie peelingu enzymatycznego z działaniem maseczki kaolinowej. Ten produkt całkowicie zmienił moje zdanie o peelingach z enzymami, w których efekty nie wierzyłam i ich nie dostrzegałam. Ale czy produkt jest bez wad?
Zacznijmy od składu - dobrego zresztą- opartego na wodzie, białej glince kaolinowej, enzymach owoców papai i ananasa. INCI: Aqua, Kaolin, Solum Diatomaea, Bentonite, Titanium Dioxide, Carica Papaya, Ananas Sativus, Sodium Dehydroacetate, Citrus Aurantium (Orange) Oil, Cymbopogon Citratus (Lemon) Grass Oil, Sesamum Indicum (Sesame) Oil.
Złuszcza martwe komórki naskórka, oczyszcza i regeneruje skórę. Zawiera enzymy (papainę i bromelainę) otrzymywane z owoców papai i ananasa, które rozpuszczają martwe, zrogowaciałe komórki naskórka, wygładzają i delikatnie go peelingują, odblokowując zatkane pory. Wyraźnie spłyca zmarszczki i poprawia elastyczność skóry. Maska przygotowuje skórę do skutecznego wchłaniania składników aktywnych. Do każdego rodzaju skóry. Sposób użycia: wstrząsnąć tubą przed użyciem. Nałożyć grubszą warstwę na oczyszczoną twarz, szyję i dekolt, omijając okolice oczu. Odczekać 15 minut. Zmyć ciepłą wodą ruchem cyrkulacyjnym, wykonać delikatny masaż.
Maskę przed użyciem należy wstrząsnąć, bo czasem się rozwarstwia i jest bardziej płynna, wodnista, a jej prawidłowa konsystencja powinna przypominać gęsty, ale nie tępy krem. Ma lekki perfumowany zapach i pojemność 100 ml. Ważna od otwarcia przez 6 miesięcy. Ze względu na bazowanie na glince białej, maskę nakładam pędzlem, bo gdy nakładam ją palcami to zasycha, a ja nie lubię mieć glinek na dłoniach, ot tak po prostu :D Koszt maski to ok. 30 zł.
Z racji bazowania maski na glinkach i enzymach, polecam ją nawilżać i zapobiegać, by nie zaschła, a także co jakiś czas delikatnie "przemasować". Do masowania sprawdzi się świetnie płatek sylikonowy, o którym pisałam TUTAJ, a do zmywania maski genialnie sprawdza się gąbka celulozowa.
Pierwszym wrażeniem po pierwszym nałożeniu maski było.. szczypanie, pieczenie! Nie wiedziałam, czy mam zmywać maskę czy nie, bo czułam że cała moja twarz była zaogniona - mrowiła, szczypała i była ciepła! Zmyłam niewielki kawałek, ale skóra nie była nawet zaróżowiona, więc odczekałam - przez pierwsze 5 minut szczypała 100 razy gorzej niż peeling kwasowy, ale w ciągu kolejnych 10 minut było już dobrze. Podczas kolejnych aplikacji początkowo czułam i czuję nadal lekkie szczypanie, ale trwa ono dosłownie chwilę. Teraz już wiem, że nawet gdy je wyczuwam to nie oznacza, że twarz będzie podrażniona.
Przejdę więc do konkretów - maska genialnie rozjaśnia, wygładza i oczyszcza twarz! W końcu uwierzyłam w działanie enzymów, bo wcześniej żaden produkt nie wywarł na mnie tak dużego wrażenia. Skóra wręcz promienieje! Używam jej raz, dwa razy w tygodniu i nie uważam, że jest to zbyt często - dla mojej skóry optymalnie :) Maskę generalnie polecam każdemu typowi cery, no ale jeśli przeraża Was mrowienie, to nie polecam. Jest to zdecydowanie najlepszy produkt enzymatyczny jaki miałam i na pewno kupię go ponownie.
Używacie produktów enzymatycznych czy stawiacie tylko i wyłącznie na peelingi mechaniczne?
A może nie jesteście przekonane do działania enzymów na skórze?
Piszcie jak wygląda Wasza pielęgnacja cery i co możecie mi polecić z produktów enzymatycznych, bo jestem ciekawa działania innych produktów :)
Zapraszam do dyskusji: