Zużyte produkty, czyli.. denko!

środa, 26 kwietnia 2017

Kolejna edycja "denka" - pierwszy wpis na ten temat cieszył się dużą popularnością, co można wywnioskować po ilości komentarzy, więc dziś, po raz kolejny pojawia się wpis z szybkimi recenzjami. Pod lupę weźmiemy olejek różany, nawilżające mleczko, szampon, peeling, mydło czarne i płyn. Zdradzę Wam, że któryś z tych produktów to niezły "bubel"!


Szampon Alterra, wersja kofeinowa - bardzo lubię produkty tej marki i w przypadku tego szamponu podtrzymuję moją opinię. Po jego zastosowaniu, nawet solo, moje włosy nie są splątane ani suche. Poza tym, w składzie nie widnieje SLS ani silikony. Moją ulubioną wersją zarówno szamponu, odżywki jak i maski jest połączenie granatu i aloesu, więc pewnie następnym razem wybiorę ten zestaw, choć do wersji kofeinowej również powrócę.

O mydle czarnym z Nacomi pisałam już pieśni pochwalne - możecie się dziwić dopóki same go nie użyłyście! Genialne, zielone, choć nieco nieprzyjemnie pachnące mazidło, które po zastosowaniu na skórę działa jak peeling enzymatyczny. Skóra po jego zastosowaniu jest mocno wygładzona, a efekt delikatnego ściągnięcia działa jak lifting ( :D ) Mydło posłużyło mi kilka miesięcy, co jest realnym potwierdzeniem jego wydajności. Nadaje się właściwie do każdej cery, więc jeśli szukasz peelingu enzymatycznego, który mocno wygładza i oczyszcza to polecam produkt Nacomi!

Więcej na jego temat pisałam we wpisie na temat Zimowych ulubieńców 
- sprawdź cenę i dostępność czarnego mydła!

Nawilżająca emulsja myjąca marki Vianek to pierwszy produkt tej, stosunkowo nowej, marki. Mleczko stosowałam jako drugi krok w demakijażu, tuż po pierwszym przemyciu płynem micelarnym, tak by rozpuścić podkład i korektor. W przypadku stosowania go solo, przy produktach o nieprzedłużonej trwałości, niestety nie dawało sobie rady. Z jednej strony ta emulsja jest fajna - ma w miarę naturalny skład, oparty na oleju z pestek winogron, glicerynie, moczniku, ale z drugiej strony, u mnie nie spełniała się w roli domywania nawet lekkiego makijażu. 

Nawilżający płyn do higieny intymnej z Tołpy to właśnie on.. bubel jakich mało! Zupełnie nie wiem dlaczego produkty tej marki sprawdzają się u mnie tak źle.. To on stał się winowajcą i spowodował podrażnienie jakiego nie miałam nigdy, przy żadnym płynie do higieny intymnej. Ciekawa jestem czy u Was wersja nawilżająca z serii green sprawdziła się równie źle. Po zmianie płynu na Oillan, podrażnienie zniknęło..

Soraya, Clinic Clean, peeling z łupinkami orzecha - ten produkt kupiłam zupełnie przypadkiem, chyba wrzuciłam go do koszyka w Biedronce. To peeling z drobnymi, choć dosyć mocno zdzierającymi, ziarenkami. Raz na jakiś czas lubię użyć peelingów mechanicznych, by porządnie oczyścić skórę. Jestem zadowolona z jego działania, choć skład nie należy do tych najbardziej naturalnych. Nie podrażnił mnie, nie uczulił, nie zapchał, nie szczypał w oczy. Fajny, tani peeling, choć oczywiście nie przeznaczony dla cery wrażliwej i naczynkowej! Przypomina mi wersję morelową, którą miałam kilka lat temu i działała równie dobrze jak wersja z łupinkami orzecha.

Bielenda, olejek różany - olejek o pojemności 15 ml w pięknym opakowaniu z pipetą to całkiem przyjemny produkt. W składzie zawarta jest mieszanka olei oparta na oleju z pestek brzoskwini, choć olej różany znajduje się dopiero w połowie INCI. Olejek wzbogacony jest o substancje zapachowe nadające różany aromat, który nie do końca mi się spodobał - zwyczajnie nie przepadam za różanym zapachem. Używałam go zarówno na noc, solo, gdy moja cera potrzebowała większej dawki natłuszczenia, jak i do rozpuszczenia cięższego makijażu. Kolejny raz go nie kupię, głównie za zapach i za tytułowy olejek różany, który znajduje się dopiero w połowie składu.


Znacie któryś z produktów? Co sądzicie o wpisach na temat denka? 

Jeśli chcecie poczytać co zużyłam poprzednio i co polecam, a co nie to odsyłam Was do wpisu 

Wpisy, które mogą Cię zainteresować:

Zapraszam do dyskusji:

Like us on Facebook

Flickr Images

.